Opowiadanie o relacjach Soreny i Zena - moje luźne przemyślenia



Właśnie przeczytałam ponownie opowiadanie kumpeli, dotyczące relacji pomiędzy Soreną i Zenardem. Jest to story, które powstało na fali naszego zainteresowania mangą "Damekoi" - bardzo ciepłą i przyjemną w odbiorze obyczajówką. Kumpela uznała, że ciekawie byłoby stworzyć opowiadanie z podobnymi wątkami. Sorena i Zenard w jej historii, podobnie jak w mandze, którą byli inspirowani, pomagają sobie nawzajem w codziennych sytuacjach i stopniowo dowiadują się o sobie coraz więcej. Zenard próbuje robić dobrą minę do złej gry i nie pokazywać po sobie, że ma problemy, ale Sorena widzi, że coś jest na rzeczy i nie chce zostawić mężczyzny bez wsparcia. Drogi bohaterów ciągle się ścierają, co prowadzi do komicznych, a czasem dramatycznych wydarzeń. W opowiadaniu pojawia się wątek zakończenia wieloletniego związku pod presją otoczenia, motyw osobowości mnogiej, a nawet sceny samookaleczenia. Zenard znajduje się na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej, przez co jest autodestrukcyjny i nieprzewidywalny. To jednak nie odstrasza Soreny, która bardzo chce lepiej go poznać. Sytuację komplikuje fakt, że Zen okazuje się być wokalistą zespołu, którego Sorena z upodobaniem słucha w wolnych chwilach oraz podziwianym przez nią cosplayerem. Sława nie jest jednak dla Zenarda przepustką do lepszego świata - wciąż musi się on zmagać ze swoimi demonami. Bardzo mi się spodobało, że Sorena przeszła od swojej fascynacji i wyobrażeń do poznania realnej osoby, która stała za jej ulubionymi tekstami piosenek i cosplayami. Sorena utożsamiała się z piosenkami Zena jeszcze zanim dowiedziała się, że to on je śpiewa, więc już wtedy istniało między nimi coś w rodzaju porozumienia, choć wtedy jeszcze nieświadomego.

Postacie odnajdują się nawzajem w codzienności - zwykłe sprawy jak pomoc choremu zwierzakowi czy mijanie się na uczelni, pozwalają im przechodzić przez kolejne etapy ich znajomości. Umieszczenie akcji na uczelni i w kwiaciarnio-kawiarni, w której pracują bohaterowie sprawia, że lektura zyskuje na przystępności. Kolorytu całości nadają postaci poboczne: pyskata Latrea, odradzająca Sorenie związek z Zenem, uzdolniony kulinarnie marzyciel - Gilmor czy swatająca młodych ludzi, ubierająca się we wszystkie kolory tęczy, staruszka Zyla. Opowiadanie liczy sobie około stu stron, a wszystko wskazuje na to, że powstanie drugie tyle. Historia posiada kreatywne sceny jak początek, w którym Zenard zrywa z nieuczciwą dziewczyną wręczając jej bukiet z wulgarnym napisem. Eichii okazuje się nie być tak przykładnym studentem, jakim go sobie wyobrażałam, a raczej staje się sebixem z blokowisk, gdy tylko Zenard stanie pięć metrów od niego. Zen, jak to on, otacza się zwierzakami i dramatami. Mimo problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie, zabawne sceny równie często się pojawiają. W kwestii jakości jest to tekst z wysokiej półki. Jest pisany żywym i różnorodnym językiem, a postaci są wielowymiarowe.
Tak, te postacie tu są, bo kojarzą
mi się z Soreną i Zenem.
Tylko tyle i aż tyle :)


Sorena, mimo pozornej wesołości, jest bardzo znerwicowaną, zastraszoną osobą, Eichii zmaga się z przesadnym perfekcjonizmem, a Zenard reprezentuje niestety albo stety, całą gamę ciężkich zaburzeń. Trochę jak w Kubusiu Puchatku... gdy trochę pogrzebiemy okazuje się, że Puchatek kompulsywnie się objada, Tygrysek ma ADHD, a Kłapouchy depresję... Za postaciami z opowiadań Karoli też stoi cały iceberg problemów, przywar, ludzkich słabości... W tym miejscu można wrzucić żart o lodowym olbrzymie. :p Cóż, z której strony by nie spojrzeć, jest to opowiadanie z dużym potencjałem, z dobrze wyważoną komedią i dramatem. Jest sporo przemyślanych, zgrabnych detali jak to, że Zenard pod wpływem emocji, których nie chce wprost pokazać, zaczyna mówić w swoim drugim języku: francuskim. Albo to, że bohaterowie grają w gry, mają swoje rozrywki i odnoszą się w mniej lub bardziej dosłowny sposób do popkultury.
Nadaje to tym postaciom wyrazistości - sprawia, że są czymś więcej niż tylko papierowymi tworami.

Zen w tym opowiadaniu i tak jest nieco złagodzony - mam wrażenie, że w innych historiach potrafi być dużo wredniejszy i bardziej dosadny. Może po prostu Zenard łagodnieje przy ludziach, którzy chcą dla niego dobrze i których polubi? Rodzinny, otwarty na uczucia Sarres to wciąż coś, co trudno mi sobie wyobrazić, ale wszystko wskazuje na to, że taki właśnie jest. Oczywiście pod grubą lodową pokrywą, żeby nie było, że tak łatwo można go zmeltować. :p Czy Zenard to typ postaci tsundere? Nawet jeśli podpada pod tą kategorię to nie uważam, żeby to był problem, bo ma tyle oryginalnych, nietypowych cech, że i tak się broni jako postać. Nieprzewidywalności dodaje mu to, że popada w różne skrajności i ma podwójną osobowość. Trudny przypadek, ale nie niemożliwy do rozgryzienia. Ja bardzo lubię o nim czytać - brakowało mi go potem w głównym opku Karoli i może dlatego Karola myśli, że nie lubię tamtego opowiadania. Lubię - jest po prostu gęsto upakowane wątkami, które nie zawsze się łączą tak jasno i klarownie jakbym oczekiwała. Jestem niecierpliwym czytelnikiem i lubię mieć kawę na ławę, więc może dlatego niektóry stuff z tego opka przyswajało mi się trudniej? Niemniej, jest ono dobre i mam nadzieję, że Karola dopisze kiedyś zakończenie. Tymczasem cieszę się, że mogłam przeczytać rozdziały, które już powstały. Na opko Sorenkowo-Zenkowe też będę czekać, bo łączy w sobie ciepły humor i gorzkie, dramatyczne wątki, a takie połączenia zazwyczaj fajnie się sprawdzają. Na deser zdradzę jeszcze, które momenty z tego opowiadania podobały mi się najbardziej:
 

- Moment, gdy Zenard uratował Sorenę przed napastnikiem na hanami. Mógł tylko jej pomóc, ale zrobił even more. Upewnił się, że jest bezpieczna, zaprowadził do jej ówczesnego chłopaka i kupił jedzenie. Chłop ma szeroki gest ;p
- Wszystkie momenty, gdy Sorena i Zen robili dla siebie coś nawzajem: czy to wzajemna opieka nad zwierzakami czy odwiedziny w szpitalu. That stuff is wholesome. Miło poczytać o postaciach, które się o siebie troszczą, a nie tylko o toksycznych relacjach.
- Ta Latrea niczym szeptucha namawiająca Sorenkę, by zrezygnowała ze znajomości z Zenem. Bawi mnie to, trudno by nie bawiło. :p
- Symbolika kwiatów towarzysząca bolesnemu, nieuniknionemu rozstaniu Artewosa i Zena
- Sorena odkrywająca na koncercie, że Zenard jest wokalistą i Zenard rozmawiający z nią za kulisami
- Wszystkie momenty, gdzie Sorena i Zenard są nieprzystosowani społecznie, bo można łatwo utożsamić się z ich problemami. Sorena jest jak taka pani archeolog, która się dokopuje do tych kości - sekretów, zakopanych przez Zena. Kurczę, dobre porównanie mi przyszło na myśl. :p   
- Pojawienie się Achille - altera Zena, który zachowuje się inaczej niż standardowy Zen i budzi niepokój Soreny. W tym miejscu rzeczywiście plusik dla Soreny, że stara się nie skreślać Zenarda i go zrozumieć.    
PS. Liczę, że postacie będą się spotykać częściej w kwiaciarni-kawiarni albo na uczelni, bo te miejsca wydają się być ciekawym tłem do wydarzeń.






3 komentarze:

Shisune_Knightblade pisze...

DOTARŁAM. HALLELUJA BLOGASKU PROSZĘ CIĘ, NIE ZJEB TEGO I MNIE NIE GHOSTUJ I BEG YOU.
Herbatka druga zaczęta, strim z Eldena skończony, więc mogę na spokojnie sobie pokomciać, a co : P. A te wszystkie rysunki to ja o oo ooo tak dobrze znam skądś. Ciekawe jednak skąd, hm...
Na tym przydługawym wstępie podziwiam cię w sumie, że chciało ci się nieco odświeżyć moje opeńko i dziękuję bardzo, że to zrobiłaś. Może to mnie jakoś zmotywuje do pchnięcia go albo tego drugiego z Zenkiem i Michanem, bo sama widziałaś, że minęło już parę miechów... No i w sumie cieszy mnie to, że lubisz to opko.
Cóż, Damekoi to był ten moment w którym w końcu trzeba było zacząć pisać takie opeńko i się nastawiałam od jakiegoś czasu, ale w końcu dostałam mini kopa przez tę serię. XD Wiem jak bardzo kochasz ten początek (ten prompt mnie rozbawił i w sumie byłam ciekawa czy z takim początkiem gdzieś się da to jakoś pociągnąć i się dało, ola boga. XD), bardziej niż tego piekielnego Michana na gałęzi ja wiem... Jak mnie zapyta ktoś kiedyś na mym łożu śmierci co było moim "living legacy" (hehe) to podniosę ledwo co głowę i oczami swej wyobraźni zobaczę tego skwarkującego Michana i jęknę: - Khę. Gałązka z gejem. I tak oto umrę. XD
Co do już samych postaci starałam się twoje ocki pokazać tak jak powinny być i oddać im trochę sprawiedliwości, ale sama widzisz jak to jest: czuję, że nie robię tego dostatecznie dobrze. Ta wredna Latryna, która wiecznie szczeka do Zena, a Zen do niej (tajemnicza zatarczka, która ich skłóciła ho boi) i jakoś trochę to czuję jakby było naciągane, chociaż bawi mnie strasznie, że tak go odwodzi od Zenka, a Sorena tylko macha ręką i wie swoje. XD Co do Gilmo myślę podobnie: że jest nieco aż za spokojny i za bardzo zmulony w tym moim wykonaniu aczkolwiek staram się mu nadać jakieś cechy. JAKIEŚ. Z Zylą miałam też problem, ale potem jakoś ją ogarnełam i nie była taka straszna, a Eichi... sama wiesz jak jest zią. Jakoś naprawdę go widzę jako ułożonego gagatka, ale w obecności Zena po prostu jakoś mi się wtrąbiło w banię, że mu się włącza jakiś wewnętrzy sebix. Może dlatego, że w twoim opku nie bardzo go lubił jak Zenon przyjeżdżał sprawdzać czy się nie zaskwarzył. XD
Wiesz, że nie bardzo odnajduję się w takich obyczajówkach bo lubię mieć jakieś elementy totalnej fikcji i fantasy, a tutaj to jednak trzeba było wpaść na jakieś rozwiązania i jak o wiele rzeczy mogę zapytać ciebie względem twoich postaci tak o swoich to już mam problem bo nigdy ich nie rozpatrywałam jakby żyli w takim świecie co mamy na codzień - pokazanie problemów Zena bywa problematyczne bo chce zawsze zrobić tak by jego historia pasowała do tych nowych w których ląduje i z tą osobowością mnogą to niby nie jest problem, ale samo to, że człowiek może być tak chory jak on jest czymś... smutnym. NO ALE DA RADĘ, BO JAK NIE ON TO KTO. W sumie fajnie pisać jak próbuje wieść normalne życie, otaczając się tym co kocha, ale też zapadając się coraz bardziej w swoją otchłań bo wszystko się wali. Sorena będzie miała mega trudny orzech do zgryzienia i tak sobie często myślę, czy naprawdę by tak bardzo chciała go poznać, że by go tak męczyła i męczyła by ją wpuścił do swego lajfu. Właśnie... będę musiała Sorenę pokazać jako bardziej awkard chociaż jak w ostatnich rozdzialach stali na backstageu i pitolili tacy... nieco dziwni to wydaje mi się, że to wyszło dobrze. XD Jeny ja nie wiem jakim cudem ta dwójka do siebie pasuje, ale kurde pasuje i tak. Zenon jest bardzo rodzinny. Bardzo. : P A czy ma lodowego olbrzyma to wiesz... wink. Przypomniałam sobie też że będę musiała dać trochę światła na smażonkę, ale jak to wszystko wyjdzie to nie wiem. Latryna i Gilmo też potrzebują więcej czasu antenowego ale dla siebie, a tak poza tym i tak nie mogę pozbyć się wrażenia, że wszystko dzieje się za prędko i dużo rzeczy uchodzi Zenkowi płazem (np. zachowanie Achille imho) i w sumie Latryna ma rację, że jest wredną kwoką (:P) dla niego, kto by nie był dla takiego buca.

Shisune_Knightblade pisze...

Part 2 xD:
Staram się spisywać rzeczy do tego opka bo mogę je zapomnieć (hehe magiczne zaniki pamięci) i czasami się dziwię, że to wszystko wychodzi na to, że jest mega głębokie i z przemyśleniami. Jak to się dzieje? Nie wiem. Ale się powtórzę: cieszę się, że je enjoyujesz. Mam nadzieję, że ono się gdzieś nie wymsknie i nie spitoli bo tego bym nie chciała. Co do gadania po francusku: to był twój genialny pomysł, który skrzętnie wykorzystałam bo go bardzo lubię. XD I pasuje.
Kamelia: zdycha.
Sorena: Ojej uzdrowimy ją! Zobaczysz!
Zenon: zdechła jak ja.
Gilmo: o cholerę im chodzi?
xD
Zabranie fretki faktycznie było kinda zabawne i opieka nad nią i ta Norweżka biegająca z klatką po schodach (co można sobie wyobrazić). HYYYYP!
Co do Achille to też nie wiem czy Sorena powinna być taka pobłażliwa i powinna wierzyć na piękne dwukolorowe oczka Zenka jak jej mówi: "no ojej powiem ci jak będę gotowy, no sory no nie mogę, jestem pojebem", bo widać, że koleś jest totalnie kimś innym i zachowuje się... niezbyt fajnie w stosunku do niej, ale dunno... to Achille w sumie. Co do idola Zenka to miał być tylko tym piekielnym cosplayerem, ale tak zaczęłyśmy gadać i już się wciepało i pasuje niby. Zabawne. XD
Wezmę pod uwagę to że chcesz więcej akcji w kwiaciarni (co już nieco stuffu się dzieje) i na uczelni co powinno być już nieco łatwiejsze skoro wakacje mają prawie za sobą. To będzie... well... ciekawe. XD Sebix smażon wygrażający znudzonemu Zenkowi, a Sorena klei się do Eichiego i wpatruje w swego cosplayera. Szał pał. xD Mam jeszcze parę kart w zanadrzu z czego jedną możesz zgadnąć, ale nie wiem czy odgadniesz. To może być fun. xD I kłaniam się wielmożnie za twego hehe analka na temat mego opka. xD Skomentowałabym szybciej ale to już wina Flana i tego, że wciągnął się w Elden Ringa (i ten jego gremliński śmiech XDD) Jakiś ten taki komć bez ładu i składu, hurr durr... starałam się. ALSO BLOGASKU NIE GHOSTUJ MNIE I SWEAR.

Leśny Bambi pisze...

Najs, że udało się dodać komentarz, bo ostatnio był komć - widmo. Ale za to teraz się szeroko wypowiedziałaś. Cieszę się, że odświeżyłam sobie twoje openko, chociaż znałaś już w dużej mierze moje zdanie o nim. Zobaczymy w jaką stronę pójdzie. Póki co jest przyjemne w odbiorze, chociaż wiadomo, że ma też smutne i trudne wątki. Co do Zena, to zwykle ja mówię, że mi go szkoda - tym razem nawet ty przyznałaś, że ma spory bagaż emocjonalny... Cóż, ma dużą traumę, ale to go kształtuje jako bohatera. Pomimo tak wielu problemów wciąż jest inteligentny, silny, a nawet sarkastyczny. Czasem mam wrażenie, że nie jest z nim aż tak źle, ale bywa, że mental mu się nasila. Te jego gwałtowne zmiany nastroju też w sumie sprawiają, że jest nieprzewidywalną postacią. Już mam sporo zrozumienia dla postaci Zenona, bo wiem z czego wynika jego charakter i zachowanie. Nie jest aż takim bucem, a co do konsekwencji jego zachowania to jakieś tam są, bo tak naprawdę ciągle żyje w strachu, że znajomi się od niego odwrócą. Fajnie, że spodobał ci się ten pomysł z Zenkiem mówiącym po francusku, kiedy nie chce czegoś przekazać wprost. Zenek ogólnie, mam wrażenie, jest bardzo emocjonalny i sporo działa pod wpływem impulsów. Dzięki za czytanie blogaska i za to, że mnie zachęciłaś w ogóle, by pisać w takiej formie o rzeczach, które mnie wciągną, zainteresują :)